Rewolucja energetyczna w Amerykach a przyszłość regionu Zatoki Perskiej

Dokonująca się na półkuli zachodniej rewolucja energetyczna, której źródłem są w pierwszej kolejności węglowodory ze źródeł niekonwencjonalnych, w niedługim czasie doprowadzi do poważnych przewartościowań geopolitycznych na świecie. Wbrew potocznej opinii, ważniejszą rolę w tym procesie odgrywają złoża ropy naftowej, a nie gazu ziemnego z formacji łupkowych („ gazu łupkowego”). W pierwszej kolejności na znaczeniu straci region Zatoki Perskiej, ponieważ największy konsument ropy naftowej na świecie, Stany Zjednoczone, w coraz mniejszym stopniu będzie zależny od importu surowca z Bliskiego Wschodu. Będzie to miało daleko idące konsekwencje geopolityczne.

Rewolucja energetyczna na półkuli zachodniej

Aktualnie na zachodniej półkuli dochodzi do skokowego wzrostu zasobów przemysłowych ropy naftowej (czyli opłacalnie i technicznie możliwych do wydobycia wg dostępnych technologii),  które z czasem przełożą się na jej podaż. Składają się na nie głównie złoża niekonwencjonalne:

  1. piasków bitumicznych (oil sands lub tar sands) w Kanadzie,
  2. złóż ropy ciężkiej i superciężkiej (crudos pesados y extrapesados) w Pasie Orinoko (Faja de Orinoko) w Wenezueli,
  3. złóż łupkowych i głębokich (podmorskich) w Meksyku,
  4. złóż głębokich (podmorskich) w Brazylii,
  5. złóż łupkowych w samych Stanach Zjednoczonych.

Pionierem tego wzrostu była Kanada, gdzie jeszcze pod koniec XX wieku udało się uruchomić efektywną produkcję ropy naftowej z piasków bitumicznych. Z czasem wydobycie stawało się coraz bardziej opłacalne, ponieważ wzrost ceny ropy naftowej niwelował wysokie koszty produkcji.

Piaski bitumiczne są mieszaniną piasku, gliny, wody i bitumenu, który trzeba najpierw oddzielić od poprzednich składników, a następnie poprzez podgrzewanie i rozpuszczanie doprowadzić do formy płynnej. Przy niskich cenach surowca jest to nieopłacalne, szacuje się jednak, że przy cenie przekraczającej 60 USD za baryłkę produkcja przynosi zyski.

W efekcie, w roku 1999 w oficjalnych statystykach dotyczących wielkości zasobów przemysłowych ropy naftowej  w Kanadzie dokonano korekty z 49,8 miliardów baryłek (bbl; odpowiednik 6,8 mld ton; o ile nie wspomniano inaczej, wszystkie dane za BP Statistical Review of World Energy 2013) do 181,6 mld bbl (24,8 mld ton), co uczyniło Kraj Klonowego Liścia jednym z największych światowych potentatów w tym zakresie. Według danych na koniec roku 2012 wielkość rezerw wynosiła 173,9 mld bbl (23,7 mld ton).

Złoża ropy ciężkiej i superciężkiej w Wenezueli w dużej mierze także składają się z piasków bitumicznych. Tutaj przyrost potwierdzonych rezerw surowca był jeszcze bardziej widowiskowy, choć może mniej nośny medialnie. Stało się tak dlatego, że państwo to od dekad jest znane jako czołowy światowy eksporter ropy naftowej. W roku 2005 szacowano, że potwierdzone rezerwy ropy naftowej w Wenezueli kształtowały się na poziomie 80 mld bbl (10,9 mld ton). Trzy lata później było to już 172,6 mld bbl (23,5 mld ton), zaś w roku 2012 – 297,6 mld bbl (40,6 mld ton). Według większości najważniejszych publikacji statystycznych dotyczących energii Wenezuela zdetronizowała Arabię Saudyjską w rankingu państw o największych potwierdzonych zasobach przemysłowych ropy naftowej.

Nieco innym tokiem przebiega rewolucja energetyczna w Meksyku. Z przyczyn politycznych państwo to na dziesięciolecia zamknęło swój sektor naftowy przed prywatnymi inwestycjami (zarówno krajowymi, jak i zagranicznymi). Skutek był taki, że państwowy koncern PEMEX pogrążył się w zacofaniu technologicznym. Ponieważ jednocześnie dochody z eksportu ropy naftowej stanowią znaczącą część meksykańskiego budżetu, produkcja pozostawała na bardzo wysokim poziomie.

Nieubłaganie kurczące się rezerwy powodowały spadki produkcji o 25%, częściowo tylko rekompensowane wysokimi cenami ropy naftowej. Niemniej czas do wyczerpania złóż (R/P ratio – reserves-to-production) nie wzrastał. W roku 2012 wielkość potwierdzonych rezerw kształtowała się już jedynie na poziomie 11,4 mld baryłek (niecałe 1,6 mld ton). Upadek sektora naftowego w Meksyku stawał się coraz bardziej realny.

Spowodowało to burzliwe dyskusje w tym kraju nad zmianą przepisów (w tym konstytucji) tak, aby  umożliwić inwestycje podmiotom prywatnym i uratować PEMEX. Stosowne zmiany przepisów właśnie się dokonują, ale już to wystarczyło, żeby przeprowadzić weryfikację dotychczasowych szacunków wielkości złóż.   W efekcie w styczniu br. meksykański gigant podał, że wielkość złóż konwencjonalnych i niekonwencjonalnych to 133 mld bbl (18,1 mld ton).

Mniejsze znaczenie mają rezerwy podmorskie w Brazylii, ale według danych ANP (Agência Nacional do Petróleo, Gás Natural e Biocombustíveis – Narodowa Agencja ds. Ropy Naftowej, Gazu Ziemnego i Biopaliw), również w Kraju Kawy w ostatnich dziesięciu latach szacunki dotyczące wielkości złóż wzrosły do ok. 28 mld bbl (niemal 3,9 mld ton).

Nawet jeśli nie uwzględniać  w tym zestawieniu Brazylii (która sama ma ogromne potrzeby konsumpcyjne) oraz analizowanych osobno dalej Stanów Zjednoczonych, łatwo zauważyć ogromny przyrost dostępnych źródeł ropy naftowej w regionie Ameryki Północnej i Karaibów. Obrazuje to poniższy wykres:

rezerwy ropy naftowej w USA
Zmiana wielkości potwierdzonych rezerw ropy naftowej państw Ameryki Północnej i Karaibów w latach 1998-2014. Opracowanie własne na podstawie danych BP Statistical Review of World Energy 2013

We wspomnianych państwach w ciągu 16 lat czterokrotnie wzrosły zasoby przemysłowe ropy naftowej  krajach (ze 147,5 do 604,5 mld bbl). Nawet jeśli nie uznać tegorocznych rewelacji dotyczących Meksyku i pozostać z 11 mld bbl (zamiast 133), wzrost szacunków dotyczących wielkości złóż jest ponad trzykrotny (480 mld bbl). We wszystkich trzech przypadkach Stany Zjednoczone są głównym odbiorcą surowca i prowadzą z nimi harmonijną współpracę. Pewnym wyjątkiem jest tutaj Wenezuela, która od czasu wejścia na ścieżkę "rewolucji boliwariańskiej", z przyczyn ideologicznych przyjmuje ostrą retorykę antyamerykańską. Jak dotąd jednak, nie znalazło to odzwierciedlenia w handlu ropą naftową.

Nawet te imponujące wzrosty bledną przy przewidywaniach dotyczących potencjału amerykańskich łupków roponośnych. Według najnowszych szacunków amerykańskiej Służby Geologicznej (US Geological Survey), ogłoszonych 22 stycznia br., złoża tego typu położone na obszarze stanów Kolorado, Wyoming i Utah mogą mieć łączną wielkość nawet 1272 mld bbl (173 mld ton) – ponad czterokrotnie więcej, niż posiada Wenezuela, 50% więcej niż cały Bliski Wschód i zarazem ok. 76% dzisiejszych zasobów przemysłowych  na całym świecie, szacowanych na 1669 mld bbl. Właśnie te dane są podstawą twierdzeń Międzynarodowej Agencji Energii, że USA do końca 2015 roku zostaną największym producentem ropy naftowej na świecie, a do 2020 – eksporterem netto surowca. 15 lutego br. w The Economist ukazał się artykuł Saudi America (Ameryka Saudyjska), odnoszący się właśnie do tego bogactwa. Co ciekawe, w latach 70. XX w. to o Wenezueli pisano per „Venezuela Saudita”.

Struktura importu ropy naftowej do USA

Te optymistyczne szacunki mogą okazać się zasadne, ponieważ produkcja ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych już rośnie (m.in. w związku z eksploatacją złoża łupkowego Bakken w Północnej Dakocie), zaś import netto spada, także w związku ze spadającym zużyciem ropy naftowej w USA. W analizowanym okresie zużycie ropy naftowej w USA spadło z niemal 21 w szczytowym 2005 roku do 18,5 mld bbl w roku 2012. Produkcja stale rosła z 7,4 do 8,9 mld bbl, zaś import spadł z 13,9 mld bbl (również w 2005 roku) do 9,6 mld bbl. Zależność od importu spadła zatem z 67% do 52%. Tendencje te obrazuje poniższy wykres:
Produkcja, zużycie i transport ropy naftowej w USA
Zmiany w wielkości produkcji, zużycia i importu ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych w latach 2003-2012. Opracowanie własne na podstawie danych BP Statistical Review of World Energy 2013

Warto także przyjrzeć się bliżej strukturze importu ropy naftowej do USA, ponieważ dobrze obrazuje ona dokonujące się zmiany geopolityczne. Poniższy wykres przedstawia wielkości sprowadzanego surowca z państw leżących w Ameryce Północnej i basenie Morza Karaibskiego oraz z państw leżących nad Zatoką Perską:

import ropy USA
Zmiany w wielkości importu ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych w latach 2004-2013 z wybranych państw. Opracowanie własne na podstawie danych Energy Information Administration

Widać wyraźnie, że z wyjątkiem Kanady, import ze wszystkich innych państw w zasadzie spada (co wiąże się oczywiście ze spadającym całkowitym importem surowca). Pamiętając jednak o wspomnianych już wyżej uwarunkowaniach, można się spodziewać, że w przypadku Meksyku tendencja ta powinna być względnie łatwo odwracalna, zaś w Wenezueli główną rolę odgrywają bariery ideologiczne, co również może się z czasem zmienić. Z drugiej strony, długoterminowo Stany Zjednoczone będą dążyć do zmniejszenia importu z racji rosnącej produkcji własnej, tak więc ewentualne szanse na utrzymanie pozycji na rynku mogą mieć bliscy sąsiedzi, stabilni politycznie i gospodarczo, a nie odlegli eksporterzy.

Wracając jeszcze do samej wielkości zasobów przemysłowych, jeżeli wszystkie szacunki uległyby potwierdzeniu, doszłoby do radykalnej zmiany w geopolityce ropy naftowej. Kraje Ameryki Północnej i basenu Morza Karaibskiego stałyby się najważniejszym regionem pod względem wielkości złóż  a z czasem i zapewne produkcji, ropy naftowej na świecie. Oczywiście przy założeniu, że w tym czasie nie wzrosną radykalnie zasoby państw Zatoki Perskiej. Poniższy wykres obrazuje zmienną wielkość zasobów przemysłowych ropy naftowej obu regionów wraz z przewidywaniami co do ewentualnego potencjału ropy łupkowej w USA:

Zmiany zasobów ropy naftowej  przy założeniu technicznej możliwości i ekonomicznej opłacalności wydobycia . Opracowanie własne na podstawie danych US Geological Survey

Wnioski

W perspektywie kilku lat Stany Zjednoczone całkowicie uniezależnić się od producentów z obszaru Afryki i Bliskiego Wschodu czy Rosji. Mało tego, zarówno USA, jak i kraje sąsiednie, poszukując nowych odbiorców surowca, stałyby się dla nich realną konkurencją, co z pewnością zahamuje wzrost cen ropy naftowej, a być może doprowadzi nawet do jego spadku.

Aby utrzymać dominującą pozycję na rynku, państwa Zatoki Perskiej będą musiały maksymalnie wykorzystać swój największy atut, jakim są bardzo niskie koszty wydobycia ropy naftowej (poniżej 4 USD/bbl).

Jak już wspomniano, spadek cen poniżej 60 USD powoduje nieopłacalność produkcji surowca ze złóż łupkowych. Kwestie ekonomiczne przełożą się na geopolitykę. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych, utrzymywanie znaczących sił zbrojnych w regionie Zatoki Perskiej, przynajmniej częściowo straci uzasadnienie. Być może już decyzje o wycofaniu się z Iraku i Afganistanu mają w sobie podtekst energetyczny – podobnie jak dosyć śmiałe zaangażowanie się USA w sprzeciw wobec rosyjskiej inwazji na Krym i Ukrainę. Ryzyko kryzysu energetycznego w Ameryce Północnej po prostu bardzo się oddala – a wszystko za sprawą rewolucji technologicznej, która dokonała się w obszarze eksploatacji węglowodorów niekonwencjonalnych.

Pytanie o przyszłość Zatoki Perskiej pozostaje w tym kontekście otwarte. Przy stopniowej utracie zainteresowania sytuacją w regionie ze strony Stanów Zjednoczonych, może dojść do powstania swoistej „próżni bezpieczeństwa” w regionie. To generuje wiele możliwych scenariuszy, od destabilizacji po rywalizację zewnętrznych partnerów o „zwolnione” przez USA moce eksportowe. Z pewnością będzie to ogromne wyzwanie dla Europy, która być może już się szykuje na takie zagrożenie, czego wyrazem może być przyspieszenie negocjacji o powołaniu TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership) między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi.

autor: dr Dominik Smyrgała
Instytut Stosunków Międzynarodowych i Zrównoważonego Rozwoju
Collegium Civitas