Jak rozmawiać o gazie z łupków?

Poszukiwanie i wydobycie gazu łupkowego niesie ze sobą różne skutki dla wszystkich uczestników tego procesu. Do prawdziwej rewolucji dojść jednak może  na poziomie gmin i powiatów. Stąd zrozumiałe jest, że mieszkańców terenów, na których prowadzone są prace związane z rozpoznaniem złóż gazu łupkowego interesuje przede wszystkim to, jak taka inwestycja wpłynie na ich życie – jakich korzyści, uciążliwości, strat czy ryzyka mogą się spodziewać. Tym samym rozmowa o gazie z łupków staje się rozmową o przyszłości lokalnej wspólnoty. Jaka jest rola informacji dostarczanych przez inwestora lub przedstawicieli administracji samorządowej, rządowej oraz pozostałych instytucji publicznych?

Mieszkańcy szukają informacji

Zazwyczaj na długo, zanim inwestor lub przedstawiciele instytucji publicznych zorganizują spotkanie informacyjne, bardziej zainteresowani sprawami gminy mieszkańcy szukają informacji na własną rękę. Podstawowym źródłem ich wiedzy staje się Internet. Planowany odwiert staje się też tematem sąsiedzkich rozmów czy dyskusji z radnymi. Oznacza to, że zanim rozpocznie się przekazywanie oficjalnych, profesjonalnych informacji, mieszkańcy wymieniają się pozyskaną wiedzą i domysłami – nie są „niezapisaną tablicą”.

W pewnym momencie do akcji wkraczają zwykle przedstawiciele inwestora lub instytucji publicznych,  takich jak np. regionalne dyrekcje ochrony środowiska czy urzędy górnicze, którzy chcą przekazać podstawowe informacje mieszkańcom okolic przyszłego odwiertu. Często w tym celu organizuje się gminne spotkanie informacyjne. Takie spotkania są niewątpliwie potrzebne i oczekiwane przez zaangażowane strony, często jednak zamiast być podstawą dalszego kontaktu opartego na szacunku i otwartości, stają się źródłem frustracji dla biorących w nich udział stron, bowiem pogłębiają wzajemne uprzedzenia i niechęć.

Co zrobić, by tego uniknąć?

Lekcja z przeszłości: od eksperckiej oceny do partnerskich relacji

Wskazówek, od których warto zacząć, dostarcza artykuł Barucha Fischhoffa „Risk Perception and Communication Unplugged: Twenty Years of Process” opublikowany w 1995 roku na łamach naukowego czasopisma „Risk Analysis”. Autor omawia osiem etapów, przez które często przechodzą specjaliści od komunikowania w sytuacjach ryzyka, ucząc się na własnych błędach.

Zaczynają zwykle od wiary, że ekspercka wiedza wystarczy, by wszystko poszło sprawnie, a kończą z przekonaniem, że kluczowe są jednak partnerskie relacje ze społecznością. Przekazywanie informacji zamienia się w dialog. Co ważne, dojście do etapu „partnerskich relacji” nie unieważnia wszystkich poprzednich kroków, jest na nich zbudowane!

Komunikowanie się w sytuacji ryzyka – osiem etapów:

  1. Wystarczy dobrze ocenić ryzyko
  2. Wystarczy pokazać mieszkańcom liczby
  3. Wystarczy wyjaśnić mieszkańcom, jak rozumieć te liczby
  4. Wystarczy pokazać, że mieszkańcy akceptowali podobne ryzyko w przeszłości
  5. Wystarczy pokazać, że mieszkańcy zrobią na tym dobry interes
  6. Wystarczy, że będziemy dla nich mili
  7. Wystarczy, że zostaniemy partnerami
  8. Musimy zrobić wszystko na raz!

Źródło: B. Fischholff (1995) Risk Perception and Communication Unplugged: Twenty Years of Process, Risk Analysis 15 (2), str. 138, tłum. własne autorki

O czym warto powiedzieć?

Na początkowym etapie komunikowania się z mieszkańcami specjaliści sądzą, że dopóki ryzyko jest na akceptowalnym poziomie, nie ma potrzeby, by w ogóle o nim mówić. Uważają, że zamiast tego lepiej skupić się na jego właściwym określeniu i trzymaniu w ryzach. Ostatecznie, ryzyko towarzyszy każdej działalności przemysłowej i wielu naszym codziennym czynnościom – zazwyczaj zamiast o nim rozprawiać, po prostu podejmujemy kroki, żeby się przed nim zabezpieczyć.

Nie mówią więc nic, a po stronie mieszkańców takie milczenie może być odbierane jako chęć ukrycia ważnych faktów. Kiedy możliwe oddziaływanie inwestycji w końcu staje się przedmiotem dyskusji, często zamiast uspokoić nastroje, prowadzi to do dalszych nieporozumień. Osoby spoza kręgu specjalistów inaczej interpretują dane, przywiązują też wagę do innych spraw i aspektów, które dla ekspertów mają niewielkie znaczenie. Eksperci sądzą wtedy, że mieli rację – lepiej było nie mówić za wiele!

Dobre przygotowanie po stronie organizatorów spotkań może ograniczyć nieporozumienia; ważne jest przekazywanie faktów czy liczb, które są najbardziej istotne z punktu widzenia odbiorców (co nie znaczy – najwygodniejsze dla organizatorów!). Kilka lat doświadczeń w prowadzeniu poszukiwań gazu łupkowego w Polsce pozwala stwierdzić, że często mieszkańców bardziej niż ogólne kwestie związane z geologią lub technologią wydobycia interesują szczegóły dotyczące prac w ich okolicy, a więc dokładne miejsce planowanego odwiertu, sposób poboru wody, oczyszczania ścieków, plany na wypadek awarii czy odszkodowań w wypadku wystąpienia szkód.

Dlatego zaczynanie spotkań od wielogodzinnych prezentacji dotyczących geologii złóż i historii wydobycia gazu w Stanach Zjednoczonych nie jest najlepszym przepisem na przebieg spotkania, zwłaszcza, że bardziej zaangażowani mieszkańcy znają już te fakty z internetu. Najlepiej jest zapytać odbiorców przed spotkaniem, jakie informacje najbardziej ich interesują. Może być tak, że właśnie technologiczne szczegóły są ważne dla danej grupy, która w oparciu o tą wiedzę może zaproponować np. obywatelski monitoring działalności prowadzony na zasadach ustalonych wspólnie z firmą poszukiwawczą. Tego rodzaju projekty można jednak rozwijać tylko w oparciu o regularną współpracę, a nie na jednorazowym spotkaniu.

Nie tylko technologia: korzyści, ryzyko i przyszłość gminy

Prowadzący dialog ze społecznościami lokalnymi nieodmiennie napotykają na pytania o ryzyko i często odpowiedź sprowadza się do zapewnienia, że ryzyka w zasadzie nie ma wcale. Wśród ekspertów istnieje obawa, że ludzie nie są gotowi go zaakceptować. Ponieważ wszyscy jesteśmy świadomi, że nawet codzienne aktywności, takie jak jazda autobusem, łączą się z pewnym ryzykiem, nagłe zapewnienie, że ta jedna działalność jest od niego wolna rodzi wrażenie ukrywania ważnych faktów lub braku kompetencji.

Z drugiej strony, pewna niechęć do ryzyka nie jest bezpodstawna: nie ma powodu, by je akceptować, jeśli nie niesie ze sobą żadnych korzyści. Ryzykuję wypadek samochodowy, żeby się przemieścić, a złamanie nogi na stoku narciarskim, żeby mieć dobrą zabawę. Jednocześnie świadomość, że może dojść do wypadku motywuje mnie do zapinania pasów, noszenia kasku i wykupienia ubezpieczenia, ale nie sprawia, że zostaję w domu.

Sprawa komplikuje się, kiedy wybory nie są podejmowane przez każdą osobę we własnym imieniu, ale dotyczą całej wspólnoty. Dlatego dyskusja o technologii wkraczającej do społeczności lokalnej prędzej czy później będzie dyskusją o potencjalnych korzyściach dla społeczności i poszczególnych jej członków. Tutaj ważne jest trzymanie się faktów i oparcie się pokusie obiecywania „gruszek na wierzbie”. Trzeba jednak mieć przemyślaną kwestię korzyści „dla tej konkretnej gminy”, które rekompensują niedogodności czy ryzyka.

Mówienie o tym, co interesuje odbiorców w sposób dla nich zrozumiały i akceptowalny jest też odbierane jako wyraz szacunku. Ta kwestia jest nie do przecenienia, jak pisze Fischhoff, „Ludzie chcą być traktowani z szacunkiem, co jest częściowo kwestią smaku, a częściowo wynika z relacji władzy. Ludzie obawiają się, że ci którzy ich nie szanują, są również w stanie pozbawić ich głosu”.

Dobre rozpoczęcie dialogu to nie kwestia socjotechnik (choć sprawność w komunikowaniu nie zaszkodzi), ale uczciwego przemyślenia sytuacji z punktu widzenia odbiorców, przy czym najlepsze rezultaty przyniesie uznanie ich od początku za kompetentnych i racjonalnych uczestników dyskusji, właśnie jako wyraz szacunku.

Relacje oparte na szacunku – „łupkowa rewolucja” w każdej gminie

Z czasem specjaliści dochodzą do wniosku, że nie chodzi o jednorazowe przekazanie informacji, tylko o rozwój relacji. Obie strony muszą nauczyć się dużo od siebie nawzajem, o ile zależy im na dobrej współpracy. Mieszkańcy dowiadują się, czego mogą spodziewać się w związku ze stosowaniem danych technologii, a także czego spodziewać się mogą po ekspertach, którzy biorą udział w spotkaniu – czy traktują ich poważnie? Czy potrafią rozwiać każdą wątpliwość i co zrobić z pytaniami, na które nie da się natychmiast udzielić odpowiedzi? Z kolei eksperci dowiadują się, jakie aspekty inwestycji są szczególnie kontrowersyjne w danej społeczności. Mogą to być rzeczy, których nie wzięli pod uwagę, bo nie były ważne z ich punktu widzenia. Uczą się też, w jaki sposób przekazywać informacje, aby rozwiać oczywiste nieporozumienia i by spotkanie mogło stać się podstawą współpracy.

Fischhoff wierzy, że najlepsze efekty przynosi dążenie do nawiązania z nie-specjalistami partnerskich relacji w dziedzinie zarządzania ryzykiem. Przekonuje, że mieszkańcom należy stworzyć przestrzeń na odegranie innej roli w dialogu, niż tylko powiedzenie „wierzę wam” lub „kłamiecie”; oczekiwać więcej, niż biernego przyzwolenia.

Eksperci mogą skarżyć się na to, że spotykają się z niesprawiedliwymi zarzutami o manipulacje, ale im samym z kolei może być trudno dostrzec w mieszkańcach wartościowych partnerów. Tymczasem dostarczone przez mieszkańców informacje mogą przyczynić się do ograniczenia negatywnego wpływu na środowisko i życie lokalnej społeczności, a ich czujne oko – pomóc bezwzględnie respektować prawo. Wymaga to decyzji o współdziałaniu, a najpierw przezwyciężenia uprzedzeń, które oddzielają od siebie „chciwych kapitalistów”, „leniwych urzędników” i „głupich rolników”.

Zwycięstwo na tym polu będzie prawdziwą „łupkową rewolucją”, której życzyć trzeba każdej gminie.

autor: Agata Stasik